XI Krakowski Półmaraton Marzanny , czyli mój pierwszy półmaraton za mną :-)
Mamy 24.03.2014 i mam za sobą swój pierwszy półmaraton z czasem 1:59:59…nie, nie ….tak miało być ,a skończyło się z 2:14:04. Czy mogło być lepiej, pewnie tak ale o tym za chwilę. Zacznę od samego początku 🙂
Start zaplanowany był na 11:00 w niedziele, ja wraz z rodzinką wybrałam się tam już w sobotę z rana. Tam też był relaks w Parku Wodnym oraz zwiedzanie Krakowa ( to akurat nie wiem czy było dobre dla moich nóg- mowa o zwiedzaniu).
Noc przed , oczywiście koszmarna, człowiek się kręci , jakoś spać nie może a jak na moment zaśnie to się głupoty śnią…ale to norma podobno 🙂 Wstałam oczywiście bardzo wcześnie bo 6:00, wystroiłam się na bieg, poczekałam na resztę rodzinki i o 8:00 byliśmy na śniadaniu. Darowałam sobie w tym dniu mojej owsianki ,a zjadłam bułę z miodem co by mieć dużo energii 🙂
Po 9:00 wymeldowaliśmy się z hotelu i ruszyliśmy na start. Tam spotkałam chłopaków z Luxtorpedy i to była chwila otuchy i relaksu bo stres już był u mnie na wysokim poziomie. Przed samym startem spotkanie z koleżanką z którą byłam umówiona startować. Chwilę się wahałyśmy za jakim balonikiem się ustawić 2:09 czy 1:59 ale ambicję ( moje, chore) wygrały i ustawiamy się za 1:59. Dlaczego chore bo na siłę chciałam złamać 2 h , a głos rozsądku z tyłu głowy mówił mi” Monia nie dasz rady biec 5:40 przez 21 km, to nie ten czas jeszcze”….no ale…nie posłuchałam.
11:00 napięcie już osiąga swój max pułap i start….Ruszamy.
Pierwsze 5 km biegnie się super, nie czuję zmęczenia i myślę sobie ….chyba się uda….ale niestety w okolicy 7 km czuję jak odcina mi się paliwo…więc sięgam po pierwszego żelka i popijam…tam też spotykam Piotra Korzusznika, który bardzo chce , żeby Mu dotrzymała kroku i biegła z Nim….niestety czuję , że nie jest dobrze i kazałam Mu biec dalej , że sobie jakoś poradzę….zwolniłam znacznie….ale nadal czułam, że nie jest tak źle bo nie widziałam koleżanki i balonika 2:09 :)…wypiłam do 10 km całą wodę i cóż natura wezwała 🙂 a przy toy toy kolejka i kolejne straty minut…i tu czekając widzę i koleżankę i balonik jak mnie minęli….ale nic dogoniłam ich na 12 km ale zrobiłam 1 km w 4:33 co było moim pierwszym razem , dotychczas max 5:10 biegłam i to mi dobrze nie zrobiło…już czułam brak sił totalny ale jakoś udało się wyrównać tętno i tempo i do 18 km nie było źle….choć już wiedziałam , że szans na czas poniżej 2 h nie mam, próbowałam jeszcze walczyć o ten 2:09 ale te ostatnie 3 km zamiast być najszybszymi były najwolniejsze….i gdyby nie doping chłopaków z Luxtopredy i Urszuli , która wraz z Marcinem się pojawiła i zrobiła mi mega niespodziankę nie wiem czy ukończyła bym ten bieg…może bym ukończyła ale chyba w okolicy 2:30…bo bym te 3 km przeszła a nie przebiegła. Wbiegając na mete nie czułam tej satysfakcji jaką planowałam mieć, byłam wręcz zła na siebie…nie tak to miało wyglądać.
Dziś jednak cieszę się z wyniku bo mogło być jeszcze gorzej , mogłam zejść z trasy i nie ukończyć bo walka z myślami takimi była do samego końca. Jakby nie było mam życiówkę i wiem jedno następnym razem będę słuchać rozsądku bo gdyby tak teraz było zaczęłabym swoim tempem 6min i może czas byłoby 2:06 max….ale nic nie dzieje bez przyczyny, tak widocznie miało być 🙂
Tak więc 11.05.2014 kolejny półmaraton w Opolu 🙂
Tyle relacja Moniki 🙂
Ja dodam od siebie czyli kibica, że oprócz Moniki w Krakowie Luxtorpedę reprezentowali jeszcze:
Rafał Żak
Wojtek Korzusznik
Łukasz Cichocki
Andrzej Toman
Michał Toman
Piotr Korzusznik
Wyniki będą dostępne w zakładce starty 2014
Dla mnie wszyscy są zwycięzcami, ci co pierwszy raz wystartowali, ci co pobili swoje życiówki jak również ci którzy ukończyli ten półmaraton w bardzo dobrej formie :). Super uczucie jak się stoi między ludźmi jako kibic i czeka się na swoje ukochane Luxtorpedy, koszulki pomagają odnaleźć swoich w gąszczu biegaczy 🙂 Gratuluję wszystkim i każdemu z osobna 🙂 Trzymajcie kciuki za mnie za tydzień w Półmaratonie Żywieckim 🙂
Urszula
Gratulacje. Tym bardziej, że wiem jak to jest biec i się zastanawiać czy nie zejść z trasy. Powodzenia w Opolu:)
Dziękuję za gratulację 🙂
Andrzej ten toy toy to do dziś mnie męczy, przesadziłam z nawadnianiem się 🙂 zwyczajnie wychodzi brak doświadczenie mój…jeszcze wiele muszę się nauczyć i wybiegać. A jak mam w Opolu bić 2:14 to musisz mi koniecznie nagrać „USIA DAJESZ, DAJESZ” 🙂 wrzucę sobie na play listę 😀
Dorota tak , tak obym nie musiała :)I ja się cieszę ,że jestem z Luxtorpedowiczami 🙂
GRATULACJE wyniku to raz ,relacja super.Toy toy to znam i jeszcze uczucie że się cały rusza 🙂 ,obyś nie musiała więcej na zawodach w nich bywać.Pobijaj teraz już tylko życiówkę i dobiegaj cała do mety.Luxtorpedowicze cieszą się że jesteś z nami.
Nie zapominajmy, że w Rzymie startowała nasza klubowiczka Ela ale niestety jako niezrzeszona.
zawsze lepsze to niż start w barwach konkurencji 😉
Gratulacje debiutu.
Ja też zakończyłem lekko rozczarowany. Też jak zwykle popełniłem błąd który kosztował mnie pewnie życiówkę. Ty jednak jesteś debiutantką i masz prawo. Było dobrze 😉
Gratulacje 🙂
Jeżeli musiałaś korzystać z Toy Toya, to chyba jednak nie dałaś z siebie wszystkiego. 🙂 Trzeba było to wypocić, a nie stać w kolejce. :-). A tak poważnie – to wielkie gratulacje. Moja „życiówka” pochodzi z Opola, tak więc nie waż się przyjeżdżać z wynikiem gorszym niż 2:14:04 :-). Trasa w Opolu jest bardzo fajna, może poza bardzo krótkim odcinkiem w mieście. Tak więc powodzenia.
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=350250598409925&l=29d4425725
Gratulacje!!!:)