Relacja Łukasza Cichockiego: Jak zostałem maratończykiem
Dziś przedstawiamy Wam relację z biegu okiem naszego debiutanta w maratonie: Łukasza Cichockiego. Zobaczcie jak przeżył on ten królewski dystans:
„13 kwietnia 2014 to dzień, który z pewnością pozostanie na długo w mojej pamięci.
Pierwszy maraton, pierwsza życiówka, wspaniała atmosfera i ogromne emocje- to wszystko sprawiło, że z Łodzi wróciłem zmęczony, ale przede wszystkim dumny i niesamowicie szczęśliwy. „Maratońskie szaleństwo” to jednak nie tylko ten jeden dzień – to także czas przygotowań, systematycznych treningów i czas myśli kłębiących się w mojej głowie od listopada, czyli od momentu kiedy wiedziałem, że na 100% pojawię się w Łodzi jako jeden z przyszłych maratończyków.
W doborowym towarzystwie, czyli: Ja, Andrzej, Wojtek i Marcin wyruszyliśmy o 13 ze Stanowic. Podróż minęła szybko i ani się nie obróciliśmy, jak w bojowych nastrojach i z uśmiechami na twarzy znaleźliśmy się na miejscu niedaleko Atlas Areny. Areny, która na pierwszy rzut oka nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Wrażenie miało nastąpić o wiele później – gdy dobiegałem do mety.
W biurze zawodów odebraliśmy pakiety startowe, a także każdy kto chciał, mógł również określić sobie tam wiek serca. Idziemy na pasta party (dla mnie i Marcina szczęśliwe, bo podwójne). Powoli w powietrzu czuć już atmosferę biegu… Zakwaterowanie w Hostelu o wymownej nazwie „Relax”, szybka pizza w Grubym Benku i powrót do łóżek, by nabrać sił przed koronnym dystansem. Zanim pokój sportowców zatopił się w błogim śnie, przez chwilę toczyły się w nim rozmowy na temat taktyki biegu. Dopiero w tym momencie zdecydowałem – biegnę na 3:45… Mimo podekscytowania sen przyszedł stosunkowo szybko.
Rano śniadanie i wyjazd w okolice startu. Czas zaczyna niesamowicie przyśpieszać… Dochodzimy do Areny, znajdujemy depozyt, WC i na start. Na większe refleksje nie ma miejsca, bo w oddali słychać już odliczanie. Fala biegaczy ruszyła do przodu – a ja razem z nimi. To niesamowite uczucie „być tu i teraz”, tworzyć historię tego maratonu, słyszeć zewsząd okrzyki dopingu i mknąć do przodu.
Po pierwszym kilometrze wszystko idzie zgodnie z planem. Baloniki na 3:45 przede mną, ja kontroluję czas na 5:20. Na drugim dołącza do mnie Zbyszek z Formy, który będzie towarzyszyć mi do 25 kilometra. Biegnie mi się bardzo dobrze, kilometr mija za kilometrem, po części pewnie jest to zasługa partnera z Marklowic. Na każdym punkcie staram się napić wody i zjeść banana. Na trasie panuje fantastyczna atmosfera, dzieci ze szkół przybijające piątki i dopingujące Nas po imieniu. Stwierdzam to z przekonaniem, że w ciągu tych kilku godzin My zawodnicy, razem z kibicami zawładnęliśmy Łodzią i stworzyliśmy w jej centrum swój odrębny świat.

Mija 10 kilometr a ja czuje się na tyle dobrze, że w głowie pojawia się myśl: „może już warto przyśpieszyć”. Trzymam jednak dalej swoje tempo zdając sobie sprawę z tego, że do mety jeszcze daleko. Z czasem 1:53 mijam półmetek. W podświadomości czekam na kryzys, który jednak nie następuje. Mija 30 kilometr i postanawiam zwiększyć tempo, bo z oczu tracę Pacemakera. Zaczynam mijać idących zawodników oraz tych, którzy schodzą z trasy biegu. Trochę jak w zwolnionym tempie dobiegam do 36 kilometra, a na horyzoncie pojawia się arena. Zupełnie zapominam, że do mety jeszcze 6 kilometrów.
Na 40 kilometrze mijam baloniki na 3:45 i finiszuję ze świadomością wykonanego planu. Wbiegam do Areny i dopiero teraz- w blasku reflektorów i przy aplauzie kibiców doceniam niezwykłość tego miejsca. Z czasem 3:43:36 zostałem prawdziwym maratończykiem.
Podsumowując: taktyka przyjęta na bieg okazała się dobra. Druga połówka szybsza o 3 minuty i końcowy czas taki, jak zaplanowałem.
Dziękuję wszystkim z Luxtorpedy za to, że trzymali za mnie kciuki i za gratulacje, które otrzymałem od nich zaraz po ukończeniu Maratonu.
W grupie SIŁA!!! Andrzej, Marcin, Wojtek, Rafał… TO BYŁ NASZ DZIEŃ!!!”
Dziękujemy Łukaszowi za świetną relację i życzymy kolejnych sukcesów!
Edith
Ponowne Gratulacje ,teraz to juz tylko pobijania życiówek na tym dystansie.
Wielki szacun! Tak trzymaj!Wszystkiego „naj” na nowej ścieżce biegowego życia…
Dałes rade gratulacje 🙂
Łukasz zazdroszczę takiego wyniku na pierwszym maratonie:-) i oczywiście serdecznie gratuluję Tobie i całej reszcie!
Ula a dlaczego już teraz zakładasz , że będzie gorszy 🙂 zaczynamy plan i się zobaczy , może zaskoczymy siebie i całą resztę….czego sobie i Tobie życzę 🙂
Ty może tak ale na mnie nie licz, to ponad moje możliwości 🙂
A jak z chodzeniem po schodach w poniedziałek? 🙂
Super relacja, wielkie gratulacje za ukończenie I-go maratonu z tak dobrym wynikiem 🙂 Widać, że przygotowania nie poszły na marne 🙂 Obym w październiku mogła zamieścić podobny wpis oczywiście z gorszym wynikiem 🙂